- Kategorie:
- >100 km.7
- Nie sam.6
- Terra incognita.5
Cel: Grochalskie Piachy
Sobota, 18 czerwca 2016 | dodano: 19.06.2016Kategoria Nie sam, Terra incognita
Ponownie, dzięki KoledzeZPracy, nie spędziłem soboty w domu, tym razem na rozpamiętywaniu swojego zmęczenia, lecz się zmotywowałem. Pierwsza wersja zakładała jazdę do Tłuszcza pociągiem i stamtąd przez Łochów na Wyszków i Serock. Jednak moje poranne zmęczenie skorygowało te plany i wyjechaliśmy w przeciwną stronę chwilę przed 15:00.
Czasu mało do wieczora, cel odległy, więc po Biedronce lecimy w drogę. Brak czasu nie przeszkodził nam w utrzymywaniu zrównoważonego, czyli emeryckiego, tempa.
Smutno mi się zrobiło, gdy dojechaliśmy do ścieżki wśród brzózek i okazało się, że trzy poległy w piątek. Wyrwane z korzeniami!
Do Truskawia jazda spokojnymi asfaltami, z lekkim wiaterkiem. Za Truskawiem jazda bardziej terenowa niż zwykle, bo droga została utwardzona (?) tłuczniem. W ten sposób powstały jeszcze większe dziury niż w gruntówce. Jazda po poboczu przypominałaby jazdę po torowisku. Tam leżał tłuczeń zupełnie luzem, nawet bez próby wgniecenia go w grunt. Bruk do Palmir trząsł tak samo jak ten, za przeproszeniem, utwardzony odcinek przed Krzyżem Jerzyków.
Gdy lecieliśmy już asfaltem mijaliśmy się z 800. Rzadki to widok, bo nie dość, że jeździ tylko w łykendy, to jeszcze co półtorej godziny. Wreszcie skręciliśmy do Kaliszek. Tą drogą jechałem raz i wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. Nieużywana od lat, kocie łby porastające trawą i mchami, powoli, lecz nieubłaganie znikające pod ziemią i roślinnością.
Z wysokości 1.80 m wygląda tak:
Mimo biegnącej przez większą część drogi ścieżki wzdłuż bruku, telepałem się po kamieniach. Nie było to tak dosadne odczucie jak na palmirskim bruku. Piasek i roślinki w znaczący sposób złagodziły nierówności.
Widok bruku z góry:
O tym, że ta droga była kiedyś używana w normalnym ruchu, świadczy zabytek na betonowym słupie.
Nigdzie nie znalazłem informacji, kiedy została zamknięta. Nawet zdjęć tej pięknej drogi internety nie mają. :(
W Adamówku w końcu zrobiłem zdjęcie drogowskazu wskazującego drogę do miejscowości "Szkoła". Przez tyle lat tablica nie została zmieniona na zgodną z przepisami.
Po asfaltach (nowiutkich!), szutrówkach (równiutkich!) dotarliśmy do lasu kryjącego nasz Cel. pierwsza próba obejrzenia Grochalskich Piachów zakończyła się fiaskiem i spacerem po piasku, wydmach i krzaczorach do asfaltu. Podjechaliśmy kilkaset metrów i jest droga w bok. Po paru metrach miny nam zrzedły, bo na drodze stanął szlaban.
Mieliśmy dylamat, czy postąpić zgodnie z przepisami i pojść do dyżurnego czy wejść jak wszyscy - bokiem.
Zwyciężył plan "B" i naszym oczom ukazały się Grochalskie Piachy.
Naprawdę wywarły na mnie wrażenie. Pustynia Błędowska nie umywa się do nich. Dodatkowo trafiły się na niebie baranki, zamiast ponurych zwalistych chmurzysk, które widzieliśmy dwie godziny wcześniej.
Po kwdransowej kontemplacji widoków zebraliśmy do powrotu. W Dębinie świeżo położony asfalt, wiatr w plecy tylko dodawały animuszu. Pod GSem tamże uprzejmy tubylec spytał, czy chcemy po piwku i oświadczył, że on stawia. Grzecznie podziękowaliśmy i po krótkiej wymianie zdań o meczu przez obydwu panów, pojechaliśmy w stronę domu.
Na trasę powrotną wybraliśmy moją nieulubioną drogę wzdłuż "7". Ostatni raz jechałem nią ok. roku temu i mimo tak długiej przerwy moja niechęć do tej drogi nie zmieniła się. Nie lubię jej i tyle.
W Dąbrowie awaria. Maćkowi pękł jeden z prętów od siodełka. Na szczęście jest to narząd parzysty, czyli Maciek dojechał mając siodełko jednoprętowe. I wytrzymało!
Warto było ruszyć się, zamiast biadolić w domu nad swoim zmęczeniem. Jednak po krótkich postojach czułem, że mam uda, lecz szybko to uczucie mijało. Chwilę po wyruszeniu zapomniałem, że byłem niewyspany. W zasadzie wszystkie poranne dolegliwości minęły wraz z wyruszeniem w drogę. O!
Zapomniałbym. Selfie z zabytkiem w tle.
Tędy tułałem się z emeryckimi szybkościami:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Czasu mało do wieczora, cel odległy, więc po Biedronce lecimy w drogę. Brak czasu nie przeszkodził nam w utrzymywaniu zrównoważonego, czyli emeryckiego, tempa.
Smutno mi się zrobiło, gdy dojechaliśmy do ścieżki wśród brzózek i okazało się, że trzy poległy w piątek. Wyrwane z korzeniami!
Do Truskawia jazda spokojnymi asfaltami, z lekkim wiaterkiem. Za Truskawiem jazda bardziej terenowa niż zwykle, bo droga została utwardzona (?) tłuczniem. W ten sposób powstały jeszcze większe dziury niż w gruntówce. Jazda po poboczu przypominałaby jazdę po torowisku. Tam leżał tłuczeń zupełnie luzem, nawet bez próby wgniecenia go w grunt. Bruk do Palmir trząsł tak samo jak ten, za przeproszeniem, utwardzony odcinek przed Krzyżem Jerzyków.
Gdy lecieliśmy już asfaltem mijaliśmy się z 800. Rzadki to widok, bo nie dość, że jeździ tylko w łykendy, to jeszcze co półtorej godziny. Wreszcie skręciliśmy do Kaliszek. Tą drogą jechałem raz i wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. Nieużywana od lat, kocie łby porastające trawą i mchami, powoli, lecz nieubłaganie znikające pod ziemią i roślinnością.
Z wysokości 1.80 m wygląda tak:
Mimo biegnącej przez większą część drogi ścieżki wzdłuż bruku, telepałem się po kamieniach. Nie było to tak dosadne odczucie jak na palmirskim bruku. Piasek i roślinki w znaczący sposób złagodziły nierówności.
Widok bruku z góry:
O tym, że ta droga była kiedyś używana w normalnym ruchu, świadczy zabytek na betonowym słupie.
Nigdzie nie znalazłem informacji, kiedy została zamknięta. Nawet zdjęć tej pięknej drogi internety nie mają. :(
W Adamówku w końcu zrobiłem zdjęcie drogowskazu wskazującego drogę do miejscowości "Szkoła". Przez tyle lat tablica nie została zmieniona na zgodną z przepisami.
Po asfaltach (nowiutkich!), szutrówkach (równiutkich!) dotarliśmy do lasu kryjącego nasz Cel. pierwsza próba obejrzenia Grochalskich Piachów zakończyła się fiaskiem i spacerem po piasku, wydmach i krzaczorach do asfaltu. Podjechaliśmy kilkaset metrów i jest droga w bok. Po paru metrach miny nam zrzedły, bo na drodze stanął szlaban.
Mieliśmy dylamat, czy postąpić zgodnie z przepisami i pojść do dyżurnego czy wejść jak wszyscy - bokiem.
Zwyciężył plan "B" i naszym oczom ukazały się Grochalskie Piachy.
Naprawdę wywarły na mnie wrażenie. Pustynia Błędowska nie umywa się do nich. Dodatkowo trafiły się na niebie baranki, zamiast ponurych zwalistych chmurzysk, które widzieliśmy dwie godziny wcześniej.
Po kwdransowej kontemplacji widoków zebraliśmy do powrotu. W Dębinie świeżo położony asfalt, wiatr w plecy tylko dodawały animuszu. Pod GSem tamże uprzejmy tubylec spytał, czy chcemy po piwku i oświadczył, że on stawia. Grzecznie podziękowaliśmy i po krótkiej wymianie zdań o meczu przez obydwu panów, pojechaliśmy w stronę domu.
Na trasę powrotną wybraliśmy moją nieulubioną drogę wzdłuż "7". Ostatni raz jechałem nią ok. roku temu i mimo tak długiej przerwy moja niechęć do tej drogi nie zmieniła się. Nie lubię jej i tyle.
W Dąbrowie awaria. Maćkowi pękł jeden z prętów od siodełka. Na szczęście jest to narząd parzysty, czyli Maciek dojechał mając siodełko jednoprętowe. I wytrzymało!
Warto było ruszyć się, zamiast biadolić w domu nad swoim zmęczeniem. Jednak po krótkich postojach czułem, że mam uda, lecz szybko to uczucie mijało. Chwilę po wyruszeniu zapomniałem, że byłem niewyspany. W zasadzie wszystkie poranne dolegliwości minęły wraz z wyruszeniem w drogę. O!
Zapomniałbym. Selfie z zabytkiem w tle.
Tędy tułałem się z emeryckimi szybkościami:
Rower:Merida Crossway 10 V
Dane wycieczki:
75.69 km (5.00 km teren), czas: 03:51 h, avg:19.66 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Gdybyś wrócił do tematu Tłuszcza, to polecam podjechać kawałek dalej do Uli i stamtąd terenowo przez Adampol, Kukawki, Basinów i Fidest do Wyszkowa. No i z Serocka do Zegrza koniecznie brzegiem Narwi. :)
zarazek - 07:00 poniedziałek, 20 czerwca 2016 | linkuj
Komentuj