- Kategorie:
- >100 km.7
- Nie sam.6
- Terra incognita.5
Piastów, Pruszków etc
Sobota, 4 kwietnia 2015 | dodano: 10.04.2015
Wstydem było mieć tyle niezaliczonych gmin, tak niedaleko domu. Po długim (prawie dwugodzinnym) przekonywaniu siebie, że chmurzyska takie straszne nie są, zebrałem się w sobie i pojechałem. Droga wzdłuż Powstańców Śl. jak zawsze wyboista, dziurawa, lecz niedużo przed Radiową pojawił się promyk nadziei. Wg znaków został oddany do użytku fragment ddr lecący do Radiowej. Czar prysł, gdy zbliżyłem się do wjazdu na asfalt. Krawężnik wysoki na co najmniej 5 cm. spowodował uspokojenie ruchu rowerowego. Zlazłem, wtaszczyłem rower pod toto i nie omieszkałem sfotografować absurdu. Pan Pełnomocnik Rowerowy twierdzi, że droga jeszcze nie jest oddana do użytku, ale bez względu na to, ten podjazd wyglądał na wykończony, a roboty w tym miejscu na zakończone. Czyli, wniosek nasuwa się sam: kolejna tandeta wynikająca z bezmyślności (bo chyba nie ze złej woli). Teraz wykonawca wyśle kilku fachowców z diaksem, zetną oni kawał krawężnika, jakoś obniżą asfalt i już będzie można normalnie jeździć. Ale czy nie można było tak od razu? Ech...
Potem już poszło z górki. Nic nie denerwowało, techniczna równiutka, gmina Piastów zaliczona bardzo po macoszemu. A kierowcy? Kierowcy wszyscy wyprzedzali zachowując nie mniej niż metr odstępu. Do żadnego wyprzedzającego nie sięgnąłbym ręką, gdybym próbował. Do tego stopnia byli kulturalni, że ani razu nie zostałem strąbiony jadąc niemal środkiem jezdni. A środkiem musiałem pojechać kilka razy, bo za Domaniewkiem w stronę Błonia tu i ówdzie dziury były jak po bombardowaniu.
W Rokitnie skręciłem na czerwony szlak. trochę błotnisty, ale cichy i bez ruchu. Nawet dziwiłem się czemu nikt nie skraca tędy drogi do trasy poznańskiej, ale po kilometrze zagadka sama się rozwiązała. Metrowy nasyp kolejowy, bez przejazdu, bez przejścia wyrósł na końcu szutrówki. Cóż było robić? Rozejrzałem się uważnie, wziąłem rower pod pachę i przeszedłem zgodnie z oznakowaniem szlaku.
Za Kopytowem równiusim asfaltem przez Pilaszków, Pogroszew pomknąłem w stronę Warszawy. Tempo utrzymywałem całkiem znośne, bo w granicach 32-34 km/h. Przyznać się muszę, że miałem świetny wiatr w plecy i jemu zawdzięczam takie prędkości.
W dwóch wymienionych wcześniej wioskach chciałem sprawdzić wyskalowanie licznika, jak to zrobili co poniektórzy. Zrezygnoawałem z tej metody sprawdzania, gdy okazało się, że rozbieżności pomiędzy wyznaczonymi "kilometrami" sięgają 50m. ( tzn. najdłuższy "kilometr" był dłuższy od najkrótszego o 50m =>5%!).
Dojechałem do domu zadowolony z pokonania niechęci do jazdy w czasie zachmurzenia. Zwłaszcza, że kilka chwil po wyjściu wyszło całkiem ładne słoneczko.
Widok, który mnie ucieszył - nowa ddr
Widok, który mnie zmartwił - kilkucentymetrowy krawężnik na podjeździe
W Konotopie przynajmniej nazywają rzeczy po imieniu. Zwykłe "wyrwy" zamiast "wyboje" bądź "ubytki"
Przebieg czerwonego szlaku pomiędzy Rokitnem i Kopytowem
Kolekcja sobotnich tabliczek
Tędy się przejechałem:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Potem już poszło z górki. Nic nie denerwowało, techniczna równiutka, gmina Piastów zaliczona bardzo po macoszemu. A kierowcy? Kierowcy wszyscy wyprzedzali zachowując nie mniej niż metr odstępu. Do żadnego wyprzedzającego nie sięgnąłbym ręką, gdybym próbował. Do tego stopnia byli kulturalni, że ani razu nie zostałem strąbiony jadąc niemal środkiem jezdni. A środkiem musiałem pojechać kilka razy, bo za Domaniewkiem w stronę Błonia tu i ówdzie dziury były jak po bombardowaniu.
W Rokitnie skręciłem na czerwony szlak. trochę błotnisty, ale cichy i bez ruchu. Nawet dziwiłem się czemu nikt nie skraca tędy drogi do trasy poznańskiej, ale po kilometrze zagadka sama się rozwiązała. Metrowy nasyp kolejowy, bez przejazdu, bez przejścia wyrósł na końcu szutrówki. Cóż było robić? Rozejrzałem się uważnie, wziąłem rower pod pachę i przeszedłem zgodnie z oznakowaniem szlaku.
Za Kopytowem równiusim asfaltem przez Pilaszków, Pogroszew pomknąłem w stronę Warszawy. Tempo utrzymywałem całkiem znośne, bo w granicach 32-34 km/h. Przyznać się muszę, że miałem świetny wiatr w plecy i jemu zawdzięczam takie prędkości.
W dwóch wymienionych wcześniej wioskach chciałem sprawdzić wyskalowanie licznika, jak to zrobili co poniektórzy. Zrezygnoawałem z tej metody sprawdzania, gdy okazało się, że rozbieżności pomiędzy wyznaczonymi "kilometrami" sięgają 50m. ( tzn. najdłuższy "kilometr" był dłuższy od najkrótszego o 50m =>5%!).
Dojechałem do domu zadowolony z pokonania niechęci do jazdy w czasie zachmurzenia. Zwłaszcza, że kilka chwil po wyjściu wyszło całkiem ładne słoneczko.
Widok, który mnie ucieszył - nowa ddr
Widok, który mnie zmartwił - kilkucentymetrowy krawężnik na podjeździe
W Konotopie przynajmniej nazywają rzeczy po imieniu. Zwykłe "wyrwy" zamiast "wyboje" bądź "ubytki"
Przebieg czerwonego szlaku pomiędzy Rokitnem i Kopytowem
Kolekcja sobotnich tabliczek
Tędy się przejechałem:
Rower:Merida Crossway 10 V
Dane wycieczki:
65.02 km (4.00 km teren), czas: 03:08 h, avg:20.75 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj